Od Kazumy, Alfy Watahy Rocka
Przybył na te tereny w poszukiwaniu watahy z która mógłby zawrzeć sojusz. Sądząc po tym unoszącym się tu zapachu, dobrze trafił. Dość sporo wilków, lecz chyba wataha także rozpoczęła niedawno swą działalność. Pff, na pewno wygrywają liczebnością. U niego jest tylko on i jedna wadera. Gdy zawrze sojusze z kilkoma watahami, będzie miał sporą pomoc, gdy na przykład wybuchnie kolejna wojna. Oczywiście, to działa także w drugą stronę. Kazuma pomoże, gdy oni będą mieć kłopoty. Zatrzymał się na chwilę i rozejrzał... Cóż, przejdzie się jeszcze dalej. Może w końcu kogoś spotka ( najlepiej Alfę )...
Hachiko przechadzała się po lesie. Właściwie to wracała z polowania. Odesłała Yuumey i Wolin'a do watahy ze zdobyczą. Sama postanowiła zawitać na polanę. Wyszła zza drzew. Sierść najeżyła się jej. Warknęła pod nosem i z niezadowoleniem powoli ruszyła ku przybyszowi.
On wyczuł waderę, która pojawiła się w końcu na tym terenie. Od razu nastawienie bojowe i wrogie, ale w końcu to nastawienie...
- Czyżbyś była Alfą, tej watahy?
Spytał spokojnie stojąc w miejscu i obserwując ją. Oczywiście, jest gotowy do walki jeśli będzie to konieczne. Chociaż, sprawy mogłyby się potoczyć bez walki. W końcu przyszedł w pokojowym zamiarze. Kazuma jak na razie, nie wykazywał żadnej agresywności.
Podeszła na jakieś dwieście metrów od nieproszonego gościa. Nie wiedziała jak się ma zachować, w końcu. Ktoś obcy , na ich terenie, jeszcze na tej polanie. Trudno. Stanęła.
- Tutaj watahy nie ma. Na polanie nasi nie bywają. Tylko w konieczności. Jakbyś bardziej się przypatrzył to zauważyłbyś, że obserwują nas liczne pary oczu. A więc? Czego tu szukasz?
Uspokoiła się. Reszta, kryjąca się za drzewami również. Ale gdzieniegdzie dało się słyszeć po warknięcia.
Oczywiście, przecież nie zjawiła by się sama. Musi jakoś do nich dotrzeć, aby zawrzeć sojusz. Niech, no pomyśli...
- Nazywam się Kazuma. Jestem Alfą Watahy Rocka, a przyszedłem tu z zamiarem zawarcia sojuszu. Moja wataha jest położona niedaleko. Nie mam złych intencji, oraz nie mam zamiaru walczyć.
Rzekł, stojąc wyprostowany dumnie. Ech, zazwyczaj tak stoi... Najlepiej, aby do walki nie doszło. Nie chodzi o to, że się boi ( w końcu to Alfa ), tylko tak unikną rozpętania wojny i zostania wrogami. Zależy mu na sojuszu, a więc będzie się starał do końca. Nie ma mowy, o wycofaniu się. Tak postępują tylko tchórze.
Hachiko usiadła. Z lasu dało się słyszeć warknięcia, szczeknięcia i wycia. Zignorowała to.
- Nie wiem co o tym myśleć.
Do niej podbiegł Biały Kieł, szepnął jej coś na ucho.
- Umiem sama decydować. - warknęła.
Samiec Beta się wycofał. Wstała, wyprostowała się i rzekła:
- Jestem Hachiko (Hacziko), samica Alfa Watahy Srebnej Wody. Przyjmuję i zatwierdzam sojusz pomiędzy watahami. Sądzę, że lepiej ich tutaj nie będę zwoływać. Znaczy się, moich. Pozwól, że zadam Ci pytanie. Jak liczna jest Twoja wataha?
Warknięcia z tyłu ucichły. Natomiast ślepia wychylały się powoli z lasu. Wszyscy stanęli nierówno ok. metra od ściany lasu.
- Miło mi Cię poznać Alfo Srebnej Wody, Hachiko. Wataha jest całkiem nowa, że tak powiem... świeża. Są w niej trzy wilki. Ja, samica Beta i samiec. Nie posiadam na razie dowódców, lecz mam nadzieje, że w najbliższym czasie ulegnie to zmianie.
Odparł spokojnie na pytanie. Może to nie robić wrażenia, ale... to dopiero początki, prawda? A na początku najtrudniej jest się wybić. Ale, spokojnie! Z takim samcem Alfa, mają dużą szansę na wybicie się. Był skoncentrowany tylko na niej, reszta na chwilę obecną nie miała znaczenia.
Wydawała się sztywna, jakby słuchała na przymus.
- Sojusz zawarty, a teraz żegnaj.
Wilki się wycofały. Hachiko usiadła.
Kiwnął łbem i zaczął odchodzić. Nie potrzeba więcej słów, w końcu jak jest już sojusz to teraz będą rozmawiali, gdy coś się zdarzy. Tak, wiec odszedł tam skąd przybył.
Hachiko odprowadziła go wzrokiem. Po czym wstała, płynnie się odwróciła i ruszyła w kierunku lasu.
---
A więc : Sojusz został zawarty.
Przybył na te tereny w poszukiwaniu watahy z która mógłby zawrzeć sojusz. Sądząc po tym unoszącym się tu zapachu, dobrze trafił. Dość sporo wilków, lecz chyba wataha także rozpoczęła niedawno swą działalność. Pff, na pewno wygrywają liczebnością. U niego jest tylko on i jedna wadera. Gdy zawrze sojusze z kilkoma watahami, będzie miał sporą pomoc, gdy na przykład wybuchnie kolejna wojna. Oczywiście, to działa także w drugą stronę. Kazuma pomoże, gdy oni będą mieć kłopoty. Zatrzymał się na chwilę i rozejrzał... Cóż, przejdzie się jeszcze dalej. Może w końcu kogoś spotka ( najlepiej Alfę )...
Hachiko przechadzała się po lesie. Właściwie to wracała z polowania. Odesłała Yuumey i Wolin'a do watahy ze zdobyczą. Sama postanowiła zawitać na polanę. Wyszła zza drzew. Sierść najeżyła się jej. Warknęła pod nosem i z niezadowoleniem powoli ruszyła ku przybyszowi.
On wyczuł waderę, która pojawiła się w końcu na tym terenie. Od razu nastawienie bojowe i wrogie, ale w końcu to nastawienie...
- Czyżbyś była Alfą, tej watahy?
Spytał spokojnie stojąc w miejscu i obserwując ją. Oczywiście, jest gotowy do walki jeśli będzie to konieczne. Chociaż, sprawy mogłyby się potoczyć bez walki. W końcu przyszedł w pokojowym zamiarze. Kazuma jak na razie, nie wykazywał żadnej agresywności.
Podeszła na jakieś dwieście metrów od nieproszonego gościa. Nie wiedziała jak się ma zachować, w końcu. Ktoś obcy , na ich terenie, jeszcze na tej polanie. Trudno. Stanęła.
- Tutaj watahy nie ma. Na polanie nasi nie bywają. Tylko w konieczności. Jakbyś bardziej się przypatrzył to zauważyłbyś, że obserwują nas liczne pary oczu. A więc? Czego tu szukasz?
Uspokoiła się. Reszta, kryjąca się za drzewami również. Ale gdzieniegdzie dało się słyszeć po warknięcia.
Oczywiście, przecież nie zjawiła by się sama. Musi jakoś do nich dotrzeć, aby zawrzeć sojusz. Niech, no pomyśli...
- Nazywam się Kazuma. Jestem Alfą Watahy Rocka, a przyszedłem tu z zamiarem zawarcia sojuszu. Moja wataha jest położona niedaleko. Nie mam złych intencji, oraz nie mam zamiaru walczyć.
Rzekł, stojąc wyprostowany dumnie. Ech, zazwyczaj tak stoi... Najlepiej, aby do walki nie doszło. Nie chodzi o to, że się boi ( w końcu to Alfa ), tylko tak unikną rozpętania wojny i zostania wrogami. Zależy mu na sojuszu, a więc będzie się starał do końca. Nie ma mowy, o wycofaniu się. Tak postępują tylko tchórze.
Hachiko usiadła. Z lasu dało się słyszeć warknięcia, szczeknięcia i wycia. Zignorowała to.
- Nie wiem co o tym myśleć.
Do niej podbiegł Biały Kieł, szepnął jej coś na ucho.
- Umiem sama decydować. - warknęła.
Samiec Beta się wycofał. Wstała, wyprostowała się i rzekła:
- Jestem Hachiko (Hacziko), samica Alfa Watahy Srebnej Wody. Przyjmuję i zatwierdzam sojusz pomiędzy watahami. Sądzę, że lepiej ich tutaj nie będę zwoływać. Znaczy się, moich. Pozwól, że zadam Ci pytanie. Jak liczna jest Twoja wataha?
Warknięcia z tyłu ucichły. Natomiast ślepia wychylały się powoli z lasu. Wszyscy stanęli nierówno ok. metra od ściany lasu.
- Miło mi Cię poznać Alfo Srebnej Wody, Hachiko. Wataha jest całkiem nowa, że tak powiem... świeża. Są w niej trzy wilki. Ja, samica Beta i samiec. Nie posiadam na razie dowódców, lecz mam nadzieje, że w najbliższym czasie ulegnie to zmianie.
Odparł spokojnie na pytanie. Może to nie robić wrażenia, ale... to dopiero początki, prawda? A na początku najtrudniej jest się wybić. Ale, spokojnie! Z takim samcem Alfa, mają dużą szansę na wybicie się. Był skoncentrowany tylko na niej, reszta na chwilę obecną nie miała znaczenia.
Wydawała się sztywna, jakby słuchała na przymus.
- Sojusz zawarty, a teraz żegnaj.
Wilki się wycofały. Hachiko usiadła.
Kiwnął łbem i zaczął odchodzić. Nie potrzeba więcej słów, w końcu jak jest już sojusz to teraz będą rozmawiali, gdy coś się zdarzy. Tak, wiec odszedł tam skąd przybył.
Hachiko odprowadziła go wzrokiem. Po czym wstała, płynnie się odwróciła i ruszyła w kierunku lasu.
---
A więc : Sojusz został zawarty.